Jako student IV roku ekonomii na UMCS-ie w Lublinie mam swoje rytuały — poranna kawa z automatu, szybki lunch w stołówce i czasem… chwila luzu między wykładami. Tego dnia miałem 2,5 godziny przerwy, więc usiadłem w czytelni, założyłem słuchawki i postanowiłem odpalić stronę, którą polecił mi znajomy z akademika – BoaBoa Casino. „Nie ładuj dużo, ale warto zajrzeć”, mówił.

Wpłaciłem 25 zł przez Blika, odpaliłem slota o nazwie „Fruit Volcano” i już po kilku obrotach wpadł bonus — 10 darmowych spinów z mnożnikiem x20. W niecałe trzy minuty moje saldo wynosiło 528,30 zł. Musiałem wyjść z czytelni, bo nie potrafiłem ukryć uśmiechu.

Wypłata? Zaskakująco sprawna

Weryfikacja przebiegła błyskawicznie — zdjęcie dowodu i rachunek za Internet z akademika wystarczyły. Zleciłem przelew na moje konto w Santanderze i po około 26 minutach otrzymałem e-mail z potwierdzeniem. Kolejnego dnia o 07:42 rano pieniądze były już dostępne. Bez ukrytych wymagań, limitów czy kruczków.

Co zrobiłem z wygraną?

• Zapłaciłem za miesięczny karnet na siłownię (109 zł)

• Zarezerwowałem pociąg do Krakowa na weekend (158 zł)

• Doładowałem Revoluta na codzienne wydatki (250 zł)

• 11,30 zł zostawiłem „na piwo”

Zaskoczyła mnie prostota działania całej platformy — zero zbędnych formularzy, wszystko intuicyjne i w języku polskim. Gdy tylko pieniądze trafiły na konto, wiedziałem, że nie był to przypadek, a dobrze zaprojektowany system.

Moje zasady gry online:

1. Maksymalnie 30 zł tygodniowo

2. Wszystko powyżej 200 zł — od razu wypłata

3. Gram tylko w godzinach wolnych, nigdy „dla odreagowania”

Nie traktuję tego jako źródła dochodu. Dla mnie to forma rozrywki, coś w rodzaju łamigłówki z bonusem.

Tego dnia na zajęciach z analizy finansowej byłem wyjątkowo skoncentrowany. Może dlatego, że w kieszeni miałem już trochę więcej niż rano.